Byliśmy dziś na bardzo przyjemnym spacerze, w centrum Łodzi prawie. Prawda, że cudny zakątek?

I tak spacerując, rozmawialiśmy, rozprawialiśmy i padło na temat: da się czy nie da żyć bez intryg?… Oto na czym stanęło.

Otóż, uczono mnie kiedyś, wtedy kiedy był czas na to, że uczciwość jest ważną cechą, że warto być uczciwym, że jest to zaleta. W literaturze też spotykałam jako młoda osoba odpowiednie wzorce, hołdujące pewnym zasadom. I wszystko wydawało się proste, że dobro jest dobre, a zło jest złe – może dlatego że byliśmy dziećmi a później bardzo (w dzisiejszych kategoriach – bardzo naiwnymi) młodymi ludźmi?

A obecnie zauważam, że wartości są inne, że niektórzy ludzie zamiast pewne rzeczy załatwić wprost, używają intryg, kombinacji, krętych pomysłów, zamiast wprost powiedzieć o co im chodzi. U mnie przetrwały zasady z dzieciństwa, chyba jako atawizmy (?) Dlatego uważam, że zdziwiona umrę. I pewnie dlategoteż wielokrotnie dałam się nabić w butelkę różnym naciągaczom, oszustom i tym podobnym.

Kiedyś przydarzyła mi się taka sytuacja: Podjeżdżam na parking do największego Tesco w moim mieście, wtedy jeszcze małym sportowym autem. Wysiadam i znikąd pojawia się młody mężczyzna. Prosi mnie o użyczenie paliwa. Odpowiadam mu na to, że to niemożliwe, bo po pierwsze mam mało, a po drugie nie wiem jak to się robi. Mężczyzna obchodzi moje auto dookoła i mówi, że no faktycznie nie da się, bo to TT to nie ma … czegoś tam. Ale facet nie ustaje w kreatywności i mówi wprost:

– Czy wobec tego mogłaby mi pani pożyczyć 20 zł. na paliwo? Bo przyjechałem z Łęczycy, z dziećmi do lekarza i z tego wszystkiego nie wziąłem ze sobą portfela. Nie mam więc pieniędzy, a muszę chore dziecko zawieźć do domu. Nie chcę pani oszukać. Sam jestem weterynarzem, nazywam się …(tu podał imię i nazwisko, którego teraz nie pamiętam). Podam pani mój nr tel. a pani mi nr konta to oddam te 20 zł. Bardzo panią proszę o pomoc.

Widząc być może wahanie w moich oczach, dorzucił:

– Proszę mi wierzyć nie jestem żadnym oszustem, czy coś. Jak pani chce, proszę ze mną pójść, tam po drugiej stronie parkingu, przy stacji mam zaparkowany samochód i dzieci w nim czekają. Ale nie mogę kupić w żaden sposób paliwa, by dojechać do domu.

Pomyślałam – jejciu, biedne chore dziecko, czy dzieci w tym skwarze, w aucie… Wiecie, sama jestem matką. Bywam też roztargniona, roztrzepana… Nie będę przecież latała po parkingu i sprawdzała jego dzieci.

– Ewentualnie – nie dawał za wygraną facet – jeśli pani jedzie gdzieś w stronę Zgierza, czy Ozorkowa, to może nas pani podwiezie trochę bliżej domu..?

Wyjaśniłam facetowi, że nie jadę w tamtą, ale w zupełnie odwrotną stronę Łodzi. Nie mam też pieniędzy. Wpadłam tylko do sklepu po jedną rzecz, bo tu można płacić kartą. Na co gość nie odpuszcza i rzecze:

– To niech pani wypłaci mi ze 20 zł z bankomatu, to dla mnie sprawa życia i śmierci, bardzo panią proszę.

Trochę czułam się przyciśnięta do muru, ale jak pomyślałam o tych biednych dzieciach… Dobra. Poszliśmy do marketu, do bankomatu. Poprosiłam tam mężczyznę, by został w odpowiedniej odległości. Oczywiście, z dużym zrozumieniem tematu to uczynił. Ba! W tym czasie poszedł do kiosku wziął kupon totolotka i pożyczył ołówek. Napisał dla mnie na kuponie swoje imię i nazwisko i nr tel. W tym czasie ja wypłaciłam 50 zł, bo mniej się nie dało. W wyjściu z marketu wymieniliśmy się swoimi „papierkami wartościowymi”. Wtedy powiew wiatru dmuchnął w moje nozdrza zapach alkoholu od faceta, któremu właśnie dałam kasę…

Ogarnęły mną różne emocje: strach, ogromny niesmak, wręcz wstręt, złość, oburzenie… Gość zniknął zanim zdążyłam zareagować.

Z perspektywy czasu zastanawiam się – gdybym poszła z nim na drugą stronę parkingu – co by było? Czy coś by mi groziło, czy tylko ukradziono by mi auto? Co by było gdybym powiedziała, że go podwiozę, bo jadę w jego kierunku? Czy coś by się zmieniło gdybym go nie wysłuchała, tylko próbowała przegonić? Muszę powiedzieć, że facet wyglądał na około 30 lat, szczupły, nie menel. Nie muszę Wam chyba mówić, że pod nr tel. mówiono: nie ma takiego numeru. A w internecie, w Łęczycy nie istniał o wskazanym nazwisku weterynarz.

Ta lekcja kosztowała mnie tylko 50 zł.

Powrotem na modowe pole ucinam dywagację o uczciwości, prostocie i wszelkiego rodzaju manipulacjach i intrygach. W tak przyjemnych, jak na duże miasto okolicznościach przyrody, nie chcę już zaprzątać naszych głów żadnymi pokrętnymi działaniami ludzkimi, których jest pełno dookoła, na które na pewno „wpadniemy” jutro w pracy. Ważne, by każdy nie patrzył na życie tylko przez pryzmat własnego, nie zawsze dobrze pojętego dobra.

A co w modzie? Dla tych co w wakacje zostają w mieście, czyli chodzą do pracy, proponuję coś wakacyjnego, np. styl marynistyczny. Kolory są bardzo bezpieczne (biały i granatowy, często z małym dodatkiem złota), dobrze znajdują się w stylizacjach do pracy i po pracy.

Na tyle rozochociła mnie wakacyjna moda, że przestałam prostować włosy. Czy Wy wiecie jaki to komfort, że myjesz, czeszesz i zostawiasz?… Ekstaza 😉

Paski wbrew pozorom nie są tak bardzo groźne dla niedoskonałości sylwetki. Owszem te pionowe wyszczuplają, ale poziome ładnie układają się na brzuchu i tym samym wpisują się w przebieg niewielkich fałdek, tuszując je. Resztę musi zrobić dieta i ruch, ale o tym innym razem.

Granatowy kolor świetnie współgra z bielą, dlatego wybrałam proste białe, z dużym udziałem lnu, spodnie. Są prześwitujące, trzeba w takich przypadkach pomyśleć o bieliźnie – w moim pojęciu najbezpieczniejsza jest w kolorze cielistym. Uważam też, że paski szersze, węższe i całkiem wąziutkie – jak na obcasach sandałków, nie”gryzą się” wzajemnie.

Dopełnieniem mojego paskowego szaleństwa została apaszka w podobnym stylu, której użyłam jako bransoletki. Nawet stara torba płócienna, w iście marynarskim stylu obroniła się tego lata przed … zmianą właściciela (delikatnie rzecz ujmując).

Bluzka – nn, sprzed sezonów, podobna tutaj, albo tutaj, czy tutaj.

Spodnie – Bonprix, bpc selection. Podobne tutaj, lub np. takie, albo i takie.

Torba płócienna, apaszka – nn. – podobne takie lub takie.

Sandałki – Centro, sprzed sezonów.

 

Zdjęcia – by M.