Nie wiem czy dużo mogę powiedzieć na temat mody norweskiej, chyba nie. Ale będąc tam przez chwilę starałam się mieć oczy otwarte na street fashion, na wszystko na co się dało.

Pierwsza moja obserwacja jest taka, że Norweżki ubierają się po pierwsze wygodnie. Właściwie nie widziałam kobiety na wysokich obcasach. Owszem, na małych słupkach i w butach sportowych tak, ale prawdziwie wysokich obcasów nie widziałam. Za to na wystawach zauważyłam, że i tam przyszła moda na białe buty. Mówię: przyszła, bo zaraz mam w pamięci te osławione u nas białe kozaczki.

Druga obserwacja, dotycząca zarówno strojów, jak i ogólnie przyjętej kolorystyki – w urządzaniu mieszkań, w koloryzowaniu domostw na zewnątrz – dominują kolory wywodzące się z natury, przynajmniej ja tak je postrzegam. Pod tym kątem też oglądałam wystawy sklepowe, zobaczcie sami.

Oczywiście poszłam też do sieciówek, które i u nas są znane. Ciekawe czy u nas tej jesieni proponują to samo?


I wracam do tego jak ubierają się Norweżki? Muszę się przyznać, że zdjęcia osób które mnie zainteresowały, robiłam  z ukrycia. a ta pani z warkoczami, to zdecydowanie moja faworytka 🙂

Sądząc po tym, iż widziałam tam sporo kilimów do powieszenia na ścianie, uznałam że chyb panuje tam taka moda ozdabiania domów, za pomocą wieszania na ścianach miękkich, tkanych obrazów. Samą fakturą tworzą one wrażenie przytulności, ciepła. Przypominają mi trochę dawne domy, a właściwie kuchnie naszych (znaczy ludzi z mojego pokolenia i wcześniej) babć, w których zawsze wisiały jakieś makatki, z ręcznie wyszywaną historyjką i hasłem motywującym.

I w końcu to co mnie bardzo miło zaskoczyło, mianowicie to, że w tamtejszych kawiarniach galeriowych, przesiadują głównie seniorzy. Piją kawę, herbatę, rozmawiają, czytają prasę… Ubrani na sportowo, z uśmiechniętymi twarzami, wśród nich wielu niepełnosprawnych ich rówieśników. To takie budujące.

Między innymi ten aspekt skandynawskiego życia, oprócz tego że bardzo mi się podoba, skłonił mnie do przeczytania pewnej książki, która była „modna” w ubiegłym roku. Ale o tym, jak przeczytam.

Zdjęcia w Fjerdingby, Strommen – moje.