W przerwie na nowe posty, najogólniej rzecz ujmując – leczyłam się. Nie wiem czy ktoś poza jedną osobą zauważył brak mnie w sieci, ale i tak uznaję za stosowne wytłumaczyć się.

Taka poważniejsza choroba (nie mam na myśli koronawirusa, są inne choroby, które nie poszły na urlop z jego powodu) zawsze skłania człowieka do refleksji – o tym co ważne, co będzie jak nie pójdzie po mojej myśli, a co zrobię lepiej jak pójdzie…? Ale nie będę tu dzielić się moimi przemyśleniami, bo są osobiste.

Na krótko przed pójściem do szpitala zrobiliśmy jeszcze tę fajną sesję z motocyklem, bo obawiam się, że mój sezon w tym roku z wiadomych przyczyn mocno się skrócił.

Dużo wolnego czasu sprzyja przemyśleniom, podsumowaniom, jak już wcześniej napomknęłam. Moja „gonitwa myślowa” przyniosła – jeszcze w szpitalu – dojmujące rozkminy na niecodzienne tematy.

Po pierwsze skąd się wzięła nowa czopek? Czopek, bo w tym oddziale, w którym odbywało się moje leczenie, nadużywano – w moim i innych pacjentek odczuciu – ich na każdą dolegliwość. Czopek, bo czop?, bo czopuje ujście, zatyka? W dzieciństwie nazwa kojarzyła mi się z czapką. Jakież było moje zdziwienie w późniejszym życiu, kiedy poznałam prawdziwe przeznaczenie czopków. No, a w szpitalu… nieśmiertelne czopki – skutecznie to na pewno odstręczały od skarżenia się na ból czy stan podgorączkowy. Jest to jakiś sposób na pacjenta, by się nie skarżył.

Druga rzecz, taka od czapy (nie od czopka, chociaż…?), to sposób sikania przez kobiety w toaletach innych niż własna. Mianowicie: sikanie na Małysza. Wiadomo skąd się to wzięło? Stąd, że kobiety robią to w takiej pozycji, jaką przybiera skoczek przed wyjściem z progu. A że najsławniejszym skoczkiem już zawsze będzie Małysz… Zastanawiałam się, czy Adam Małysz wie o takim wykorzystaniu jego nazwiska? A jeśli wie, to czy go to złości, czy śmieszy, albo może nie obchodzi?… Chociaż całkiem prawdopodobne wydaje się, że nie wie. No bo skąd? Mężczyźni pewnie nie wiedzą o takim sposobie i o takiej nazwie, a kobiety pewnie są zbyt subtelne, by o tym rozmawiać z Adamem Małyszem 🙂

Ale.., jesień trwa, jest coraz bardziej kolorowo i chłodno. Tym bardziej miło mi wrócić do zdjęć z mocno ciepłych dni i z okresu pełnej sprawności fizycznej.

Jeśli ktoś myśli, że ubiór motocyklistów jest jednokolorowy, czyli tylko czarny, to nie myli. W moim odczuciu, motocykliści ubierają się w sposób pasujący do swoich maszyn.

Stąd moja kurtka w barwach nietypowych, ale dostosowanych do stylu motocykla. Znaleziona w necie przez przypadek (nie sądzę). W każdym razie, nie mogłam jej nie kupić. Trafiła więc do mnie jeszcze przed motocyklem.

Rękawiczki letnie – czyli bez palców, nie mogły być inne, zarówno kolorystycznie, jak i markowo.

Uwielbiam w czasie jazdy na motocyklu, kiedy coś powiewa. Jako posiadaczka długich włosów wiem, że ani one tak bardzo nie powiewają, a nawet jeśli tak, to po jeździe są tak potargane, że trudno je rozczesać. Dlatego ja stawiam na to, by fruwały mi dolne części garderoby (nie, nie majty). Ale np. koszula z dłuższym tyłem (do czego nadają się praktycznie wszystkie bluzki z MUUkreacji), lub przewiązana w pasie koszula, jak w przypadku poprzednich zdjęć z wcześniejszym motocyklem, spełnia moją potrzebę na powiewanie w czasie jazdy.

I ostatnia refleksja – cieszę się, że to moje życie nie jest tylko takie jednostronne, że praca i dom, bo jak ma się jakieś pasje, hobby, to sama ochota do powrotu do robienia tych czynności, które sprawiają człowiekowi radość, pomaga w każdej rekonwalescencji.

Zatem dla motocyklistów: lewa w górę, a dla nie motocyklistów: ubarwienia życia wg własnej palety potrzeb, by czuło się zawsze, że się chce.

Kurtka – Olx.

Koszula – MUUkreacje.pl

Spodnie – MetalRoute.

Buty – Harley Davidson.

Rękawiczki – Harley Davidson.

Kask – Shark.

Zdjęcia – by M.