Ostanie miesiące, tygodnie ubiegłego roku były dla mnie mordercze, przez nadmiar pracy w mojej para-korporacji. To była (na szczęście już była) masakra dla ciała i duszy.

Ale teraz mamy już nowy rok, nowe karty zapisujemy w 2020. Podoba mi się taki rok 2020. Ale mimo urody daty roku, nie robię postanowień noworocznych. Nie lubię, bo szybko o nich zapominam i … nic z tego nie wychodzi.

Ale w okolicy nowego roku widziałam urywek audycji w tv śniadaniowej, w której pytano ludzi w zaawansowanym wieku, czy w starszym wieku o to czy czegoś żałują, że nie zrobili w ostatnim roku, czy w ostatnich latach? Oczywiście, że jest to zawoalowane pytanie o tzw. „grzech zaniechania”, zabawnie rzecz ujmując. Ale też skłania do refleksji. Bo jeśli sami sobie zadamy takie pytanie, to …? Odpowiedź będzie pewnie taka, że chcemy tak żyć, by niczego nie żałować, że się coś zrobiło, albo, że się czegoś nie robiło.

I tak oto doszłam do tego, że robię sobie podsumowanie minionego roku. I już wiem, czego nie chcę, bo nie lubię, a co chcę. I wiem, że nie lubię wysyłanych wierszyków typu: kopiuj-wklej, czy wierszowanych kartek świątecznych zamiast normalnych życzeń, nawet zwykłego: wesołych świąt! Wtedy wiem, że ktoś o mnie pomyślał, że pamięta i że po prostu dobrze mi życzy, no i że chce mu się kilkanaście razy stuknąć w klawiaturę, by napisać: wesołych świąt.

Wiem, że zniesmaczają mnie, żeby nie powiedzieć że wkurzają, wszelkiego rodzaju łańcuszki, bo szczęście się do mnie uśmiecha i mnie kocha i obrzuca zdrowiem, miłością i kasą, ale jak nie wyślę do iluś tam osób to… to co? A nic, będzie jak było, czyli jakbym to rozesłała.

No, ale i kilka szczytowych sytuacji zaliczyłam, np. szczyt zmęczenia – i tak: któregoś wieczoru, kiedy poszłam umyć twarz, z przerażeniem w pierwszym rzucie skonstatowałam, że nie zdjęłam okularów, tylko je zasmarowałam płynem do mycia twarzy. Albo innego wieczoru, kiedy po dwunastu godzinach pracy wróciłam do domu i położyłam się – nie, padłam jak stałam, w okularach, w ubraniu, na małą drzemkę (czego zwykle nie robię) i zasnęłam. Obudziłam się po około pół godzinie i od razu dłońmi dotknęłam okolicy oczu. Z przerażeniem, na głos wykrzyknęłam: O matko! Okulary mi się wchłonęły! Mój luby, który podczas mojego snu zdjął mi okulary i odłożył w bezpieczne miejsce, a po moim okrzyku mało nie spadł ze stołka ze śmiechu. Po chwili i mnie to bawiło…

I już wiem, że w nowym roku nie chcę być tak mega zmęczona jak w starym i że chcę więcej czasu spędzać z moją rodziną, z bliskimi. To jest życie. Móc z kimś być, porozmawiać, pośmiać się, czasem powspominać stare czasy, albo zaplanować nowe.

Wiem też z doświadczenia, że nie muszę za wszelką cenę starać się udowodnić swoich racji. Jeśli ktoś uważa, że jest nieomylny i to jego błąd jest działaniem słusznym, niech z tym żyje, może kiedyś zrozumie, a może w świecie swoich przekonań będzie żył. Na świecie jest na tyle miejsca, że drogi tak rozbieżnie myślących ludzi nie muszą się schodzić. Jakie to dobre uczucie nic nie musieć 🙂 Wtedy człowiek wie, że może wszystko.

Dobrze jest od czasu do czasu zrobić sobie takie podsumowanie, czy rachunek sumienia jak kto woli, zastanowić się nad tym co było czy jest dobre w naszym życiu, a co chcemy ulepszyć, czy zmienić. Bo nieustanna praca nad sobą, praca nad własnym życiem powoduje, że je w ogóle mamy. A wtedy nie skupiamy się zbytnio na życiu innych osób, nie plotkujemy, nie osądzamy, nie knujemy, nie mamy czasu na podglądanie i żerowanie na cudzym życiu, ale zajmujemy się sobą.

Czego Wam kochani z całego serca życzę, życia własnym życiem. Życie jest zbyt krótkie, by świecić odbitym blaskiem.

Kurtka zimowa, gruba, ciepła, dwustronnym suwakiem, znakomita na zimę, do miasta. Mimo iż niektórym wydaje się, że jest na narty. Nie. Nie jest. Poza nartami bardzo się sprawdza.

Kurtka – nn. podobne tutaj, lub tu.

Zdjęcia – by M.