Nadszedł wreszcie (i minął szybko) ten upragniony czas urlopu. Na urlopie od jakiegoś czasu zatrzymuję się w pensjonatach, czy tzw. kwaterach prywatnych. Nie lubię hoteli, kojarzą mi się z wyjazdami służbowymi, z chłodną grzecznością personelu, z pośpiechem, byciem anonimową cząstką tłumu… No, ale nie wybieram hoteli.

Na tegoroczny wypoczynek wybrałam Felągówkę – miejscówkę w Murzasichlu.

Sama Felągówka, czyli pensjonat funkcjonuje od kilku lat. Jest stale udoskonalany, czyli poszerza się oferta. Dom (Felągówka) stoi  dalej od ulicy i przy samym wjeździe z ulicy pewnie przydałaby się np. tabliczka nr domu – dla takich bystrzaków za kółkiem jak ja, która przejechałam wjazd i od razu zwiedziłam kawałek Murzasichla 😀 Dalej od ulicy, znaczy więcej spokoju, bowiem nie słychać młodych kipiących energią crossowców, czy kierowców – tubylców, którzy bardzo odważnie zwykli poruszać się po ulicy. Bo turyści raczej czują respekt przed górskimi serpentynami, stale pod górę i z górki, i kiedy nie wiadomo co będzie za zakrętem.

Tak, to ten dom w głębi.

A Murzasichle, to bardzo ładna miejscowość. Zadbane prawie wszystkie domostwa. Położone blisko Zakopanego, blisko stąd i do Bukowiny Tatrzańskiej i do Małego Cichego, do oscypków, do błogiej ciszy, do natury, do lasu i do wspaniałych ludzi (przynajmniej ja takich tu spotkałam).

Nowoczesna twórczość ludowa.

Twórczość ludowa na szybach w domu. Nierówny płot też jest tradycyjny.

Po małym spacerze (moimi oczami), wróćmy do Felągówki.

Na pierwszy rzut oka bardzo miłe doznanie – tu jest niezwykle czysto. Wiem, że czystość w dzisiejszych czasach jest rzeczą oczywistą. Ale też wiem, że czystość czystości nie równa. A tu, chodziliśmy jak po naszym nowym mieszkaniu i pieszczotliwie dotykaliśmy wszędzie obecnego drewna. Podziwialiśmy solidność wykonania. Bo nic nigdzie nie skrzypi, nie odstaje, nie ugina się. Bardzo gustownie i trochę w stylu folkowym, wszystkie poręcze z metalu świetnie konweniują z drewnem, poza tym są bardzo solidne. Wiem coś o tym, bo kawał faceta się na nich wspierał…

Zobaczcie sami.

Zwróciłam też uwagę na stylizację ludową. Bez zbędnego nadmiaru, ale też bez udawania innego stylu niż zgodny z miejscem pobytu – Podhalem.

No i oczywiście to co najważniejsze – wyżywienie. Pani Ania (dla bliskich Hanuś – tak słyszałam) gotuje pierwszorzędnie. Te tradycyjne, domowe potrawy, z produktów regionalnych, świeżych, sprawdzonych, są tak pyszne, że ja nie lubiąc zup, jadłam je codziennie. O dokładkach nie wspomnę. Na pewno nie były niskokaloryczne, ale żadnej łyżki jedzenia zjedzonej nie żałuję. Tak, że będę miała co „nosić” na ciele po tych wakacjach, ale będzie powód żeby nad sobą popracować po wakacjach. A tymczasem niebo w gębie niech trwa 🙂

Te dyplomy są jedynie potwierdzeniem talentu kulinarnego Gospodyni.

Reasumując, jeśli do odpoczynku nie potrzebujecie wystroju glamour, jeśli nie macie w danym momencie chęci na wyszukane potrawy, czy molekularne doznania kulinarne, a uraduje Was trochę ruchu na powietrzu, smaczne domowe jedzenie i kontakt z ludźmi gór, to mocno polecam pensjonat Felągówka w Murzasichlu.

Więcej na stronie: felagowka.pl

No i te widoki, z jednej jak i z drugiej strony.

Niby ten sam, ale każdego dnia inny.

 

Zdjęcia – moje.