Nie wiem kiedy to zaszło… ale kończy się luty. Krajobraz bywa różny. No bo i ocieplenie klimatu, ale i jakby nie patrzeć – zima.

W oczekiwaniu na przejazd pociągu.
Jak zwykle w trasie, służbowo.
Parking w korporacji dla pracowników „III strefy”, za który pobierana jest opłata.

Stąd przypomniało mi się przysłowie o lutym. Choć właściwie, patrząc na powyższe zdjęcie, powinno ono brzmieć: luty, włóż gumowe buty.

Dobrze jednak mieć jakąś ciepłą przystać, nawet jeśli jest tylko w głowie.

Dziś rano pojechałam na basen, jak zawsze na zajęcia, na wcześniejszą godzinę. Kolejka była już spora, bo wpuszczają chyba na kwadrans albo 10 min. przed zajęciami. Oczywiście jest osoba, która przychodzi wcześnie na inne, później zaczynające się zajęcia. Stoi taka w kolejce i stale to samo powtarza: nie będę więcej przepuszczać nikogo! Jakby nie można było wcześniej przyjść! Ja nie lubię się spóźniać i jakoś mogę wstać wcześniej i tu przyjść…

I tak za każdym razem. Zawsze znajduje się ktoś, kto próbuje ową osobę uświadomić, że nie potrzebnie przychodzi za wcześnie i denerwuje się w kolejce, kiedy pracownik basenu prosi, by najpierw podchodzili ci, co idą na wcześniejsze zajęcia. No bo nie wpuszczają za długo przed zajęciami, by ludzie nie korzystali z danej strefy bez nadzoru. Ale te uwagi osoba ignoruje, zmieniając temat, np. na swoją opryszczkę, z którą walczy cały tydzień. Ale zapytana co bierze, stwierdziła, że nic, bo samo przyszło to i samo pójdzie…

I tu przypominała mi się ostatnia rozmowa, której byłam uczestniczką w przerwie na lunch w pracy. Otóż rozmawiałyśmy o przysłowiach, jakimi „częstowali” nas rodzice, chcąc podbić swoje metody wychowawcze, które miały z nas zrobić porządnych ludzi. Dużo z nich kręciło się koło odchodów, słowem: gówna. W w/w sytuacji oczywiście kiedy cisnęły mi się na usta różne riposty dla osoby z opryszczką, pomyślałam: nie ruszaj gówna, bo śmierdzi. Ot, przysłowie szyte na miarę. I cieszyłam się, że nie idzie na te same zajęcia co i ja.

Taka osoba pewnie jak ma wizytę u lekarza, też idzie o dobre pół godziny za wcześnie i nagabuje ludzi, opowiada o swoich chorobach, popisuje się swoją wszechwiedzą, ba – może nawet „diagnozuje” tych biedaków w kolejce, opowiadając jak to pociotek ze strony stryjecznej babki też to miał i … I straszono na całego.

A gdzie poszanowanie cudzej potrzeby prywatności? I znowu wpadły mi do głowy te defekacyjne przysłowia: nie wdeptuj w gówno, bo się ubrudzisz, gówno zawsze wypłynie, jakby nie robić, to dupa zawsze z tyłu. 😀

Ciekawa jestem jakie Wy słyszeliście powiedzonka i prawdy objawione?

Swoją drogą, ludzie czasem tak dają w kość, że chciałoby się zakopać pod kołdrą, zasnąć i obudzić się w lepszym świecie. Ale nie ma tak, muszą mi więc wystarczyć ciepłe szaliki, czapki i inne owoce pracy mych rąk.

A’propos powiedzeń, to nie odezwałam się datą do irytującej osoby, bo „wszyte” mam też powiedzenie, że gówno komu do domu, jak chałupa nie jego.

Nie powiedziałam też nic na temat jej opryszczki, bo poszła na inne zajęcia, a ja pomyślałam, że nic mi nie będzie, bo mam dobrą odporność. A przecież wiem, że jak ktoś jest słabej dupy, to się i chlebem struje.

Kiedyś znajoma powiedziała mi, że chyba się starzeje, skoro ciągle wspominam stare powiedzonka, stare czasy itd. A moja konkluzja jest taka, że w tych mocno przyziemnych, zbyt dosłownych zdaniach, jest dużo prawdy. Co za tym idzie, w moim przypadku wychowywali mnie ludzie tzw. prości, bez tytułów naukowych, bez szkół. W dzisiejszych czasach, kiedy mamy do czynienia z tytułomanią, kiedy coraz więcej ludzi ma wyższe wykształcenie, coraz rzadziej za tym idzie to co powinno. Mianowicie, kultura osobista, szacunek do drugiego człowieka, pokora, , dobrze pojęta tolerancja czy też zwykła, ludzka życzliwość. No i byłoby jeszcze dobrze, by każdy najbardziej na świecie zajmował się sobą, swoim życiem, swoimi decyzjami, naprawianiem swojego życia.

Czego sobie i Wam życzę.

Zdjęcia – moje i Pajor.Rafał