Chyba pierwszy raz w życiu zmierzyłam się z rozmiarem oversize. Znalazłam bardzo dużą (w moim odczuciu) sukienkę w Butik Iza, która od razu skradła moje serce.

Na upalne dni, jakie bywają często tego lata, sukienka oversize jest wyśmienita. Materiał, z którego ją uszyto, cieniutki, zwiewny, wychwytujący każdy, nawet najmniejszy podmuch wiatru, przez co zyskuje się poczucie chłodu. No a przy wietrze, to już podwiewa, prawie jak u Marilyn Monroe 😉

Duża sukienka pozwala też ukryć pewne niedostatki jakie ewentualnie zostały z zimy, czy burzy hormonalnej, czy zwyczajnie z opróżnianej systematycznie lodówki.

Przy tak zwiewnej tkaninie z jakiej jest sukienka, nie czuję się i nie wyglądam jakbym ubrała się w namiot. Mimo, iż jak rozłożę ręce, to jest ona naprawdę duża.

Pod sukienkę z tak cienkiego i białego materiału dobrze jest włożyć jednokolorową bieliznę w kolorze naszego ciała, wtedy nie będzie ona prześwitywała przez materiał. Celowo użyłam sformułowania: w kolorze naszego ciała, a nie cielistą, czy beżową. Są różne odcienie beżu, a jeszcze więcej różnic jest w odcieniach naszej skóry. Dlatego dla osoby o mojej karnacji będzie bielizna ciemnobeżowa, ale już dla bladolicej pani musi ona być jasnobeżowa. Inne kolory, nawet biały, będą widoczne przez sukienkę. A prześwitująca bielizna jest passe. Jest już bardzo niemodne.

Kwietny wzór, nadal aktualny latem, w związku z tym i na kurtce jest haft pokazujący kwiaty, kolorowe ptaki. Życie pokazuje, że mimo upału, dobrze jest mieć w zanadrzu coś do zarzucenia na ramiona, np. kurtkę jeansową.

Jak widzicie moje włosy wreszcie urosły. A dzięki keratynie (dziękuję Pani Kasiu) czasem pozwalam sobie na typowo letnią, wakacyjną, taką plażową fryzurę. czyli myję włosy i … zostawiam tak po prostu.

Na słoneczne dni niezbędne są okulary przeciwsłoneczne z filtrami UV. Słuchawki – pożyczone od mojej połowy – dają piękny dźwięk, ale i troszkę też pełnią funkcję przepaski na włosy. Oczywiście pewnego rodzaju niedogodnością jest otulająca ucho poducha słuchawki, bo jest pod nią gorąco. Ale przy normalnym funkcjonowaniu i chodzeniu, uszy mi nie odpadły, za to dźwięk rekompensuje wszystko.

No i rozochocona letnią niedzielą, postanowiłam zaszaleć z makijażem. Czyli na nieco „przydymionym” tle powieki postanowiłam narysować niebieskie kreski-rzęski. Wyszło, w moim odczuciu fikuśnie, całkiem fajnie, na pewno inaczej niż zwykle, niecodziennie. A w Waszym odczuciu?

A od jutra życzę twórczego i dobrego tygodnia 🙂

Sukienka – Butik Iza.

Kurtka –

Buty – Deichmann.

Okulary Belutti – sklep optyczny.

Słuchawki bezprzewodowe Marschall – prezent.

Makijaż – kosmetyki Mary Kay.

 

Zdjęcia – by M.