Jako kobieta będąca w wieku nieprzewidywalnym (pamiętacie tego posta?) wiem już, że praktycznie w każdej dziedzinie życia ulegamy różnym modom: oczywiście moda – znaczy: fashion, czyli w co się ubrać, by być trendy, moda na określone sylwetki i rozmiar, np. jak najmniejszy, moda na jedzenie tego czy tamtego, np. margaryna lepsza od masła, pij mleko, nie pij mleka, moda na białe auta, lub inne kolory, na kolorystykę w wystroju wnętrz, na drewniane dodatki, albo plastik, na smatfony, smartwatche, iPhony, iPady … to i owo.

I ja będąc sporo młodszą, ulegałam wielu wpływom, czyt. modom. Pamiętam jak będąc jeszcze w podstawowej szkole namiętnie robiłam na drutach kominy, które były modne zamiast czapek i szalików (wtedy nazywały się „rury”), robiłam też na drutach getry. Szczególnie modne były takie w kolorowe poziome paski. Robiłam je nie tylko dla siebie, ale dla koleżanek też. Później szyłam spódniczki z pieluch tetrowych. Z falbankami, takimi po skosie. Oczywiście dla siebie i dla koleżanek. 🙂

I takich mód było jeszcze wiele później.

Migawki z podróży.

A teraz, jak na początku zaznaczyłam, z perspektywy nieprzewidywalności wieku mego, obserwuję sobie świat, uczę się go, poznaję i dziwię się, chyba nawet częściej niż dawniej.

Ostatnio, będąc w podróżach i na spotkaniach służbowych – nie związanych z modą, poobserwowałam sobie ludzi będących w takiej samej sytuacji służbowej. I jakże różnorodne przywdziali na siebie „uniformy” służbowe…

Ta kreacja dzięki krawatowi, jest mi bliska i ujęła mnie swoim urokiem, prostotą i elegancją na prawdziwie filigraniwej kobiecie o dziewczęcej sylwetce.

Ta kreacja bardzo mnie zaskoczyła z powodu miejsca jej prezentacji, ale poza tym mogłabym rzec, że jest w zasięgu moich upodobań. Ot, idzie nowe. I dobrze. I wcale nie jest tak, że jesteśmy jednakowi, szarzy i przez to nudni w ubiorze.

Następna zaś kreacja, pastelowa, jak deser budyniowy, łagodnie pielęgnuje wzrokowe doznania.

Ale nie myślcie sobie, że na tych spotkaniach były tylko kobiety. Owszem, byli też mężczyźni. I niektórzy faktycznie nietuzinkowo, ale bardzo gustownie ubrani.

Myślę, że nie jest najważniejsze czy nasz strój do końca mieści się w określonych ramach, przyjętych jako te „dobre”. Ważne jest, byśmy byli sobą, czuli się 2w nim dobrze, a nie byli przebrani. Bo w takim przypadku, żeby strój był nie wiem jak drogi i nie wiem spod czyjej igły wyszedł, nie będzie „współgrał” z osobą go noszącą.

Dobrych wyborów modowych, nie tylko w kwestii stroju Wam życzę. 🙂

A może i Wy zechcecie się ze mną podzielić swoimi spostrzeżeniami i tymi pozytywnymi i tymi mniej fajnymi? Zapraszam do dyskusji.

Zdjęcia – moje.