Jakby spojrzeć w kalendarz, to znajdzie się tam informacje, że każdy dzień w roku jest czemuś poświęcony. I pewnie dobrze.

Ale Dzień Zdrowia Psychicznego, to jest C O Ś. Kto z nas nie miał w życiu zawirowań emocjonalnych, czy zachowań depresyjnych, czy nie czuł że za chwilę wybuchnie od nadmiaru wariactwa, z którym musi mierzyć się na co dzień itd. I z takim dniem zaraz kojarzy mi się pewna, bardzo aktualna historia.

Otóż, pewna w sile wieku kobieta pracująca – jak to w obecnym czasie na dwa etaty, mocno tym zmęczona, poczuła że jest „w szarej d***e, że traci oddech, spokojny sen i że cała reszta wymyka jej się z rąk. Do tego jak to u większości z nas bywa, kobieta po przejściach. A do tego dołączyły się somatyczne objawy emocjonalnych, czy psychicznych ciśnień lub niedostatków… No i jej bliska koleżanka z korporacji, w której razem skuwają, słusznie zasugerowała, że „jak człowieka boli jakaś część ciała, to idzie do lekarza, a jak dusza, to zamiata pod dywan”. No i moja znajoma, świadoma kobieta, postanowiła zrobić research i skorzystać z wizyty psychiatry. U dobrego psychiatry.

Polecono jej dobrą panią doktor. Zadzwoniła. Były kłopoty z umówieniem się, no bo … okres pandemii, moja znajoma jest całe dnie w pracy, wtedy nie może, wtedy też nie… Ale i pani doktor, i moja znajoma wiedziały, że jak się teraz nie umówi, to … się nie umówi. A na pewno … wybuchnie, abo zrobi coś głupiego,

Prawie jak Kałamaga.

albo strasznego, bo na pewno – to ona jest na skraju wytrzymałości psycho-fizycznej.

Prawie jak w piątek 13-go.

Na szczęście dwie mądre kobiety uzyskały kompromis. I znajoma umówiła się na nowo-modną obecnie telewizytę u psychiatry. Panie ustaliły, że moja znajoma, w porze korporacyjnego lunchu, wyjdzie z pracy, wsiądzie do auta i tam w spokoju odbędzie telewizytę – być może ratującą życie. A na pewno zdrowie psychiczne.

Nadszedł ten dzień (przy korpo-organizacji szybko), w którym moja znajoma „urwała się” w porze lunchu na wizytę ratującą resztki jej zdrowia psychicznego. Wyjechała z parkingu pracowego, by nie zostać „namierzoną” ani podsłuchaną, przez życzliwych. Zatrzymała się po prostu na parkingu równoległym, przy jakiejś ulicy. Ustawiła telefon na wideokonferencję i odbyła wizytę. Pod koniec wizyty pani doktor doszła w rozważaniach do wniosku, iż moja znajoma nie dostała odpowiednio dużo miłości w dzieciństwie i wiele jej niedostatków, zahamowań, problemów, ma w tamtych brakach swoje źródło. Moja znajoma przyznała jej rację, że to prawda. Ale też wyznała, że nie umie samej sobie tamtego braku miłości z dzieciństwa wynagrodzić, no bo jak ma sama sobie dać tamtą miłość?

Na to pani doktor rzekła:

– Normalnie, proszę się przytulić. Proszę samą siebie objąć ramionami. Uścisnąć jak najbliższą osobę, jak dawno nie widzianą przyjaciółkę. Proszę się pieścić ramionami, nie żałować sobie dobrego dotyku. Proszę się utulić z miłością, troską i dokładnością matczyną…

Pani doktor pokazała jak można się przytulić, objąć ramionami i moja znajoma grzecznie i skrupulatnie zaczęła wykonywać to ćwiczenie… Aż jakoś tak, kątem oka spojrzała ponad ekran telefonu i na chodniku zobaczyła zbliżającego się w stronę jej samochodu przechodnia. Faceta w średnim wieku, którego wzrok był utkwiony w nią i tym co robi… Gonitwa myślowa, którą miała w tej chwili – nie do opisania. Z jednej strony oczywiście nie chciała zawieść pani doktor, która robiła dobre wrażenie, z drugiej strony nie chciała przestać obejmować swojego ciała – właściwie ramion, bo to nawet przyjemne, a z trzeciej – zastanawiała się co myśli facet, który zmierza w jej kierunku. Miała ułamkowo-sekundową wizję tego, jak on podchodzi do auta i przykleja nos do szyby, patrząc czy kierowczynie nie uprawia przypadkiem nierządu przez telefon… i jak się ta akcja skończy – masturbacją, czy tylko dotykaniem, czy będzie się rozbierać, kto jest w kamerce telefonu? … Aaaa!!! – krzyczała wewnątrz, zaciskając powieki i pieszcząc swoje ramiona. Kiedy otworzyła oczy, faceta na szczęście nie było w zasięgu wzroku.

Grzecznie więc zakończyła pierwszą z wielu wizytę, która rozpoczęła szereg dobrych zmian w jej życiu. Ale przerażająca myśl o publicznej miłości do siebie… podobno przełamała pewne ograniczenia 😉

Młodzież w takich sytuacjach mówi: miej wyje**ne, a będzie ci dane”. I chyba coś w tym jest. W końcu każdą sytuację, każdy z nas może interpretować po swojemu.

Poza tym, być może facet wcale nie patrzył celowo. Może był tak skupiony na własnych myślach, zę wcale nie widział tego, czego bała się moja znajoma.

I może aby utrzymać równowagę psychiczną należy „wrzucić na luz”, przestać się tak spinać, bo przecież życie mamy jedno. Postrzegamy wszystko przez pryzmat swoich doświadczeń, przemyśleń i przekonań. A jak sami nie zadbamy o swoje życie i zdrowie, to nikt inny o nie nie zadba.

Dobrego każdego innego dnia, poza Światowym Dniem Zdrowia Psychicznego. Niech każdy inny dzień w naszym dalszym życiu będzie przeżyty świadomie, najlepiej jak się da. 🙂

Czarna bluza – Cropp.

Kolorowa bluza mojego męża, z kolekcji męskiej – MUUkreacje.pl

Zdjęcia – by M. i moje.