Każdy z nas kiedyś stracił kogoś, coś… Czasem tracimy np. przyjaźń, bo ktoś odchodzi, przeprowadza się, wyjeżdża… Tak było z Pisarzem, który po prostu odszedł, zmarł, wypisał się ze świata żywych. Rok temu. Nadal niewiarygodne. Kiedy dowiedziałam się o jego śmierci, to niedowierzaniu towarzyszyła dojmująca myśl, że „jak to, przecież nie odpowiedziałam na jego sms”

Prawda, że niedorzeczne? A przynajmniej dziwne. Dopiero po dłuższym czasie dotarło do mnie, że nie pogadamy więcej, że nie pośmiejemy się, że nie wrzuci tu więcej swojego ekscentrycznego komentarza itd. Taka to kolej rzeczy w tym życiu, o której niby wiemy, ale jeśli dotyczy to kogoś bliskiego, nie jesteśmy na to gotowi.

No cóż, trzeba minąć kolejną ślepą uliczkę i żyć dalej, choć czasem kiedy bezpowrotnie traci się marzenie, jak pewni moi znajomi…

Otóż dwoje ludzi w długoletnim związku wybrało się na domówkę do wspólnych znajomych. Tak spotkali wiele osób, w tym kilkoro znajomych z dawnych lat jednego z partnerów. W takich sytuacjach wiadomo, odżywają dawne wspomnienia, jest trochę, żartów, śmiechu, potem ukradkowe spojrzenia i nić porozumienia utkana.

A przecież partnerzy mieli wyjechać. Mieli się pobrać. Mieli żyć długo i szczęśliwie, a w każdym razie ze sobą. Mieli zaplanowany ślub, mieli układać indywidualne przysięgi, mieli wybrane tematyczne stroje i nastrojowe miejsce tegoż cudownego wydarzenia… A przynajmniej tak się jednemu z partnerów wydawało. Bo odnowienie starej znajomości – w ustach partnera od tejże – prawi miłości wcześniejszego życia, zbrzydziło mu obecne plany. Spowodowało, że zaraz mu się przypomniało, iż nigdy nie chciał ślubu, nie chciał związanych z tym zobowiązań, ograniczeń w czerpaniu ze świata, ani zbędnych wydatków z tym związanych. No bo przecież zaoszczędzone w ten sposób zasoby można wydać na przyjemności.

No i w zgrabny sposób stara nowa znajomość jednego z partnerów spowodowała, że w życiu drugiego zgasły kolory, wraz z utraconym niespełnionym marzeniem. Bo patner z odnowioną znajomością ani myśli z niej zrezygnować, wręcz uznaje oczekiwania partnera za niegodne, za szantaż i próbuje mu pokazać, że sam sobie umniejsza takimi oczekiwaniami.

Trudno żyć życiem czarno-białym, bez widoków na świt ubarwiający dzień kolorami, które oświetla i budzi wschodzące słońce.

Czymże zatem jest utrata przedmiotu, który ma dla nas dużą wartość? Hmmm… w kwestii rzeczy czasem niczym, ale w kwestii utraconego marzenia/wyobrażenia wszystkim.

Trzeba się może nauczyć godzić z tym, że wszystko w życie jest na chwilę, dłuższą lub krótszą. Jak się tego nauczyć? Dziś nie wiem. Ale pewnie trzeba żyć, mimo wszystko. Bo podobno po każdej burzy wychodzi jakieś słońce.