Ostatnie tygodnie przed stanem zagrożenia epidemiologicznego, pracowałam za dużo, a wolne weekendy (czyli niedziele) spędzałam nie wychodząc z domu i wyglądając jak zombie. A potem nie wiedzieć kiedy robił się poniedziałek.

Wczoraj w nocy wreszcie skończyłam ostatnie, z opóźnieniem, arcytrudne dla mojego styranego, wypalonego mózgu zadanie. Ufff… i kamor z serca potoczył nie w dal.

Jak skonkludował mój brat-Michał: Ważne, żeby mieć strój na każdą okazję.

Zatem dzisiaj… przez chwilę nie wiedziałam od czego zacząć, żeby mój dzień nicnierobienia trwał wiecznie. Bo przecież nie ma sensu zaczynać porządkowania chaosu, który mnie otacza zewsząd – w głowie, w domu, w szwach, szafkach, zakamarkach, w papierach…

I postawiłam na siebie, na bycie z rodziną, która jest teraz w komplecie i stale, i ja dziś też mogłam być z nimi.

Postawiłam na siebie, to znaczy nie robiłam nic co by męczyło mój mózg, czy inne części ciała, oprócz próby samorozwoju (czyli czytania, słuchania, przemyśliwania… i myszkowania po MUUkreacjach), małych porządków w zakamarkach, których moi mężczyźni i tak nie zauważą. Fajny to moment.

Pewnie część osób to czytających (że fajny to czas) się teraz złapało za głowę. Nie chodzi mi o to, że raduje mnie to co się teraz dzieje przy okazji koronawirusa (krv.). Po prostu jestem mega przemęczona i cieszyłam się czasem z rodziną, bo jak każdy dziś, nie wiem jakie będzie jutro.

A ja lubię spędzać czas z moimi bliskimi. Lubię nasze przekomarzanki. Wkurzają mnie oni jak nie wiem co czasami, więc iskrzy między nami, ale i tak jest miło i zabawnie.

Ze względu na to, iż nie należy wychodzić (i nie zamierzam, biorąc pod uwagę te spore grupy spacerowiczów), trzeba coś wymyślić, by nie zwariować i nie utyć wściekle od siedzenia i jedzenia tych zapasów, które niektórzy podobno narobili. Ciekawam co robicie Wy? Jaka jest aktywność ludzi w domu? Bo czasem kiedy docierają do nas różne dziwne wiadomości o „wyczynach” niektórych ludzi, to zastanawiam się co nimi kieruje. Bo mną w myśleniu o nich w tej sytuacji, kieruje złość.

Aktywności przy pomocy urządzenia wskazanego palcem raczej mało odchudzają.

Czy tylko przymus pozostania w domu wywołuje przemożną chęć wyjścia na zewnątrz? A może to nuda? Może nieświadomość, nie zrozumienie powagi sytuacji pozwala ludziom na źle pojęty egoizm? Czy ludziom nadal wydaje się, że są nieśmiertelni? Że chorują ci jacyś chorzy w tv, a mnie i to nie nic nie grozi..? No bo czym wytłumaczyć, te liczne przypadki złamania kwarantanny, to zatajanie, że miało się kontakt z osobą która wróciła z zagranicy, lub że się kilka dni temu samemu wróciło?

Jako ludzie, mamy tak dużo do zweryfikowania w swoim postępowaniu, że wszystkim nam potrzeba czasu na przemyślenia.

Tymczasem, życząc dobrych snów, spokojnych myśli i rozsądku w działaniu, przestrzegam przed wpadaniem w panikę, bo ta wyłącza myślenie.

Zdjęcia – by M.