W sobotę nad ranem odszedł do tęczowej krainy nasz najstarszy kot Leon. Okazało się, że nie miał dziewięciu żyć.
Kiedy „przeszedł na drugą stronę” nie wyglądał już tak pięknie.
O dziwo, bardzo mnie to poruszyło. Bo to był nasz domownik, nasz kot. Zawsze był. Fredek mu dokuczał, ganiał go, prowokował, ale Leon po prostu był. Jego nagłe – dla mnie – zniknięcie, sprawiło mi … ból po prostu. I mimo, że to było zwierzę, nie człowiek, to bardzo trudno było mi prowadzić live. Trudno było mi się skupić na zwykłych czynnościach.
Dobrze, że chociaż Fredek, ten nieokrzesany kocur – prześladowca, w tej ostatniej chwili siedział przy Leonie, do ostatniego oddechu. Nigdy wcześniej ani nie myślałam o tym, ani nie miałam wiedzy o emocjach zwierzaków.
Bo Leon obudził nas miałczeniem koło 4 nad ranem. Wypuściłam go z szafy. Poczołgał się w inne miejscem le na próbę głaskania zareagował dalszym pełzaniem. Daliśmy mu więc spokój. Ale Fredek został obok niego … i przyszedł do naszej sypialni kiedy fizycznie Leona nie było już z nami.
W związku z tym, że oczy mi się pociły przez resztę soboty, a i kot Fredek był jakiś nieswój… Mój M. postanowił i wywiercił mi dziurę w brzuchu, byśmy pojechali do łódzkiego Schroniska dla zwierząt, przy ul. Marmurowej 4. Obejrzawszy koty w internecie, pojechaliśmy.
Na miejscu okazało się, że należałoby się wcześniej umówić, że należałoby jeszcze wcześniej wypełnić ankietę dla chętnych do adopcji.
Pomyślałam sobie, że … Wszechświat sprzyja mojej wcześniejszej decyzji, że Leon i Fredek to nasze pierwsze i ostatnie koty w domu. Ufff…
No ale pani od adopcji, po kilku pytaniach dała nam ankietę do wypełnienia i powiedziała, że po jej uzupełnieniu umówimy się na adopcyjną wizytę.
Ankieta… niech ją dunder świśnie. Chyba dlatego jest tak skonstruowana i takie pytania (otwarte) zawiera, żeby tych niezdecydowanych zniechęcić. Ale tacy desperaci jak my, uporaliśmy się z nią szybko i dawaj dzwonić znowu do drzwi schroniska.
W tym samym czasie przyszły jeszcze dwie pary ludzi, z zapytaniem o psy. Kiedy okazało się, że nie można ot tak wejść do schroniska i pochodzić wśród klatek, powybierać jak na targu, wypowiadając swoje oburzenie, zniechęcenie odeszli. A przecież jeszcze nie doszli do tematu ankiety i umówienia terminu.
Kiedy odebrano od nas ankietę, przeczytano ją zapewne i przy ostatnim wyjściu pani poprosiła nas do środka. Zapytała nas o jakiego kota nam chodzi – w zasadzie oprócz tego, że miał być mały, to nie mieliśmy oczekiwań. No dobrze, ja miałam, żeby był czarny, bo wydawało mi się, że … tak powinno być.
Ale tego kociaka, którego upatrzyliśmy sobie w necie już nie było. Był jeszcze jeden z tych braci. Taki śliczny delikatny… Pani jakoś – chyba bez przekonania troszkę – pokazała nam szarego kotka, kotkę – jak się okazało. Taką fikuśną, stającą na tylnych łapkach jak surykatka, ganiającą za papierkiem… Wpadliśmy jak śliwka w kompot. Im więcej pani doktor mówiła na m o niej, że trudno było znaleźć jej dom, bo taka nadmiernie żywa, bo łazi nawet po suficie swojej klatki, bo chce roznieść klatkę czasami… Od razu uznaliśmy, że to kotka dla nas. Urodzona dla nas. I ona z Fredkiem sobie poradzi. Oboje będą mieli swoje ADHD.
Załatwiliśmy więc formalności i z Jeżynką wróciliśmy do domu.
Fredek warczał na nią na początku, ale sobie z tym poradziliśmy. Na trochę zagościł w naszej sypialni. Jeżynie daliśmy chwilę na wstępną aklimatyzację. Później, kiedy Fredka wpuściliśmy, to Jeżyna siedziała na rękach. Daliśmy Fredkowi do powąchania rękę z jej zapachem. Fukał, warczał, jeżył się… Ale i ona potrafi warknąć jak on się zbliżył do jej miski z jedzeniem.
Ot, trafił swój na swego.
Będzie się działo 😀
Na moją pierwszą wizytę nie bez kozery ubrałam się w pelerynę – jak wyżej. Print jaki na niej jest został wymyślony i stworzony przez Olgę, właśnie na potrzeby pomocy schronisku w pobliżu MUUkreacje. Nawet nie wiedziałam, że i mnie posłuży w tak fajnym celu, jak adopcja ślicznej kociej dziewczynki, Jeżynki.
Kotka ze – Schroniska dla zwierząt, Łódź ul. Marmurowa 4.
Peleryną – MUUkreacje.plhttps://muukreacje.pl.
Torebka – Ewa Minge od Kawał torby.
Buty – Hanzel.
Komin/opaska – Muslibymusli.
Zdjęcia – by M. i moje, zwłaszcza te niewyraźne, bo za Jeżynką trudno nadążyć.
Mój Misiek (12 lat) odszedł w czerwcu. Jak się okazało, też nie miał 9ciu żyć… Mimo werbalnych protestów, wewnętrznie czułam, że musi pojawić się ktoś kto wypełni, tę dziurę w sercu. I tak po 2 tyg. pojawił się Majki.
Stąd czuję Twój ból i Twoją radość, bo sama niedawno przez to przechodziłam.
A Jeżynka wygrała los na loterii ♥️
Jesteście wspaniali ?
Sama jeszcze nie umiem ułożyć swoich sprzecznych emocji, związanych z tym co stało się zaledwie w ciągu 2 dni. Ale jedno wiem na pewno – Jeżyna zawładnęła naszym domem, naszymi sercami i … nie wiem czy też nie Fredkiem 😀
Hej, Twoja Jezynka jest cudna, ja też nie mogłam się pozbierać z żalu, po utracie mojego kochanego pieska Udiego,
Dopiero jak adoptowalam Puszka odzyskaliśmy radość życia i on i ja
Pozdrawiam Was i Wasze kociaki
Jeżyna daje popalić, ale daje też radość… 🙂
Smutno – jak zawsze kiedy znikają przyjaciele. Jeszcze gorzej kiedy wiesz, że nie znikają w gęstej mgle, którą kiedyś da się rozgonić. Nie zapadają w głęboki sen, z którego być może kiedyś da się wybudzić.
Leon nie „odszedł”. Leon nie „przeszedł”. Leon umarł. Tak jak to się zdarza ludziom. „Odejść” może nadzieja.
Dobrze, że nie od razu dałam się sprowadzić na ziemię.
Brawa dla wszystkich wielbicieli kotów . Jezynka trafiła do wspaniałej rodziny ?? Wasza miłość do zwierzątek i cierpliwość dała dom tej kociczce Ona Wam za to podziekuje wzbudzając uśmiech Pozdrawiam
Tak, ona wie, że ma u nas dom. Nawet nie ucieka już przez otwarty balkon 😀 I pozwala sobie (za naszym przyzwoleniem) na urwanie karnisza z firanką, na przewrócenie roweru, na wielokrotne wywalenie – żeby nie powiedzieć skasowanie – kilku kwiatków doniczkowych… itd. A my się cieszymy. Może. znani jest coś nie tak? Z nami, kotów wielbicielami. 😀