W ubiegłym tygodniu spotkałam miłą młodą kobietę. Rozmawiałyśmy tylko chwilę, może kwadrans, ale ta rozmowa bardzo mnie poruszyła.

Otóż, osoba filigranowa, o bardzo ładnie zbudowanej sylwetce, zastanawiała się, czy może uprawiać sport, mając pewien kłopot zdrowotny. Okazało się, że wielu ćwiczeń nie może wykonywać, co ją zmartwiło, bo jak powiedziała: – kurczę, najwyżej wyśrubuję dietę.

Zwyczajnie z automatu zapytałam: – dlaczego pani jest na diecie?

bo mój chłopak mnie motywuje. Mówi, że jestem za gruba.

co?? Jak to za gruba? Przecież pani bardzo dobrze wygląda, ma pani świetną, proporcjonalną figurę. W kształcie klepsydry, o którym często inne kobiety marzą – i ten emocjonalny wywód na jednym wydechu opatrzyłam wielkimi oczami, tak wielkimi, że obejmowały kobietę całą na raz, wraz z jej dużą czupryną z dredów.

no niby tak – rzecze ona – ale mój facet mówi, że mam taki nie instagramowy look, więc staram się sprostać. Zostało mi jeszcze z 8 – 10 kilo… Wie pani, zależy mi żeby mnie przez te kilogramy nie zostawił. Bardzo się cieszę, że kogoś mam, więc staram się żeby tak zostało.

Przez chwilę nie wiedziałam, co powiedzieć, na to szczere wyznanie. Moje myśli w głowie kłębiły się, dudniły, przepychały się do ust, by je wykrzyczeć. Walczyły z …, no właśnie: z grzecznością?, ogładą?, tzw. dobrym tonem – nie wchodzeniem z buciorami w czyjeś życie?, nawet jak widzę, że kobieta stoi o krok nad przepaścią, która za chwilkę pochłonie jej … zdrowie, jej poczucie własnej wartości, jej autonomię. Czy mam prawo się wtrącać? Nie mam prawa. Ale to przecież praktycznie, prawie niezobowiązująca rozmowa. A czy mam prawo przemilczeć to co słysząc widzę? A widzę bardzo toksyczną relację, która na pewno skończy się żle dla tej kobiety, choć dziś jeszcze nie wiem kiedy.

Zaczynam więc delikatnie: – ale wie pani, to czy on zostanie na zawsze czy nie, nie będzie zależne od tego czy i ile pani schudnie. Nic nie jest dane na zawsze…

Cisza.

Po chwili pytam: – a jeśli pani schudnie ile trzeba do instagramowego looku, a on i tak panią zostawi?

no właśnie inni tak robili. Odchodzili. No i jak po długim czasie posuchy ktoś w końcu się mną zainteresował i jest, to chcę go zatrzymać.

rozumiem. Samotność jest niedobra dla człowieka. Ale już wiemy, co sądzi pani chłopak o pani figurze, a co pani uważa? Przecież widuje się pani w lustrze. Dla mnie wygląda pani świetnie. Za pięć kilo na minusie, przestanie pani być apetycznie filigranowa… A burza upiętych dredów będzie optycznie potęgowała początkującą chudość, pomyślałam. Bo gdybym powiedziała, nieznajoma mogłaby to odebrać jako grubiaństwo.

aaaa.., co tam ja. Ważne, żebym jemu się podobała. – z delikatną nutką rezygnacji, czy może smutku odpowiedziała mi kobieta.

Nie pozostało mi nic innego, jak życzyć jej powodzenia w związku i rozsądku w odchudzaniu, tak by to było dla niej – jej zdrowia, bezpieczne.

Kurczę, nie mogę się nadziwić jak głębokie kompleksy, jak duża niewiara w siebie, jak mocno zaniżone poczucie własnej wartości u takiej dojrzałej bądź co bądź, bo około trzydziestoletniej kobiety. Myślę od kilku dni o tej rozmowie. Chciałam w tych moich pytaniach dać jej do zrozumienia, że nie powinna niszczyć swojej bardzo ładnej, kobiecej urody dla faceta, który jest w stanie powiedzieć swojej ukochanej, że ma „nieinstagramowy look”. Co to za facet??!! Jeśli ona nie schudnie, to on jej wmówi, że jest gruba, jak schudnie, to ją zostawi, bo za koścista, albo po prostu po jakimś czasie powie, że za stara, bo z każdym rokiem rośnie jej cyfra i może przybędzie zmarszczek. Ciekawe jak wygląda taki adonis – doskonałość urodzona, który chce u swego boku widzieć osobę wymyśloną przez siebie. Ciekawe. Ciekawe jak mu jest dobrze, kiedy niszczy drugą osobę…