Wzrosłam w przekonaniu, że starsze osoby należy szanować. I właściwie chyba nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Kiedyś uważało się, że starsi są mądrzy życiowo, że są dla młodszych przykładem… itp. Ale…

Ostatnio byłam w szpitalu po wynik. W tym konkretnie szpitalu załatwia się to tak, że czekasz przy wejściu, dzwonisz do sekretariatu i pani sekretarka przynosi dokumenty. Kiedy czekałam na zewnątrz, w środku, za drzwiami szklanymi siedział przy stoliku starszy pan. Taki między 65 a 70 lat na wizus, mimo iż miał prawidłowo założoną maseczkę, czyli na nos i na usta.

Za szybą widać, że kobieta z dokumentami podchodzi do osoby z triage’u i zamieniają jakieś słowa, może wymiana grzeczności, może informacji… Starszy pan, już wcześniej sapiący i pomrukujący, patrząc wymownie na tę kobietę, podminowanym tonem pełnym pretensji, mówi:

  • Chyba będę musiał panią zwolnić!

Kobieta, otwierając w tym momencie drzwi, pyta go – prawdopodobnie słysząc, że coś mówił:

  • Słucham? – Facet grzecznie mówi, że nic, nic… Nic nie mówił.
  • Dobrze się pan czuje? – zapytała kobieta?
  • Tak, tak. – odpowiada starszy pan.
  • To dobrze, to tu mam dokumenty na które pan czeka. Tu jest wypis, a tu wcześniejsze dokumenty, tort zostały w historii choroby.
  • A można ksero zrobić?
  • Nie, nie można. Ale ma pan tu w dwóch egzemplarzach, to jakby ksero.

Pan niezadowolony pomrukiwał. Kiedy kobieta poszła za drzwi i zanim zniknęła z naszych oczu, znowu zamieniła jakieś zdanie z panią z triage’u. Pan starszy nie wytrzymał i zaczął swoją tyradę:

  • Teraz ma pani czas? Ta, a ksero to nie zrobi. Nieroby jedne. Za Nimców to takich rozstrzeliwano. Robić się nie chce. Krowa jedna. Za okupacji by ci pokazali gdzie twoje miejsce, na roboty i do gazu, albo pos ścianę i kula w łeb, a nie… tego nie zrobi, tamtego nie zrobi, nieroby pieprzone

Jezu, pomyślałam, kiedy „pozbierałam szczękę z ziemi”. Człowieku, co ty wygadujesz? Łał! W jakich czasach my żyjemy, że człowiek, który powinien świecić przykładem, bo przeżył pewnie w życiu wiele, życzy innemu śmierci przez rozstrzelanie, bo mu zrobienia kserokopii odmówiono? Co to w ogóle za konotacja – okupacja i rozstrzelanie, a odbiór wyników ze szpitala w dzisiejszych czasach? Przecież ten człowiek najprawdopodobniej wojny nie przeżył… Inaczej by chyba tak nie gadał.

No, nadal nie wiem co powiedzieć…

Albo inna sytuacja, również sprzed kilku dni – poszłam z synem na zakupy. Z przyczyn kilku wybieram takie godziny i takie sklepy, gdzie jest mało osób. Przestrzegam zasad ochrony przed koronawirusem, z przekonania i wiedzy. Ale też z przyczyn osobistych nie lubię kiedy przekracza się moją przestrzeń osobistą. Słowem – nie lubię kiedy ktoś zbyt blisko stoi.

I na tych zakupach, gdzie w sklepie mogą być trzy osoby i to w maseczkach (taka kartka wisi na drzwiach), byliśmy jedyni z synem. Weszła starsza pani, oczywiście bez maseczki – piszę oczywiście, bo wielu starszych mieszkańców osiedla, na którym mieszkam, nie nosi maseczek, albo nosi, tylko z nosem na wierzchu. Zatem nie dość, że bez maseczki, to oczywiście musiała przyjść tuż za moje plecy, oglądając produkty za ladą, ale jeszcze zaczęła charcholić, rzęzić.

Boże! Widzisz i nie grzmisz!

Prawdę powiedziawszy, nie wiedziałam co mam zrobić, co jej powiedzieć, żeby nie wywoływać niepotrzebnej wymiany zdań – jak u optyka, ale by być skuteczną. Na szczęście my już skończyliśmy kupować i szybko się ewakuowaliśmy omijając rzeczoną klientkę szerokim łukiem.

A jakiś czas temu w osiedlowym salonie optycznym, weszła starsza, rześka pani (na moje oko około 70-tki) i natychmiast ustawiła się „na plecach” innej pani. Ta zwróciła jej uwagę, by zachowała większy odstęp. Starsza pani była tym tak zaskoczona, że nie zareagowała. Zatem prośba została ponowiona, by się odsunęła. Na co ona:

  • No też coś! Ja pracuję w służbie zdrowia i jestem zdrowa.
  • Praca w ochronie zdrowia, czy niegdyś w służbie zdrowia – nie wytrzymałam – nie jest równoznaczna z byciem zdrowym. Jeśli pani pracuje, to powinna to wiedzieć.
  • A ja pracuję i wiem. – upierała się starsza pani, na szczęście odsuwając się.
  • Taką wiedzę może pani mieć tylko mając aktualny wynik testu PCR negatywny. I to też przez określony czas. – kontynuowałam czczą dyskusję…

Gdyby ta kobieta pracowała nadal jakimś cudem w ochronie zdrowia (od wielu lat nie ma u nas służby zdrowia, przynajmniej urzędowo, bo zmiana nomenklatury miała wpłynąć m.in. na zmianę postrzegania tej dziedziny), to wiedziałaby, że wygaduje głupoty i nie lekceważyłby swojego zdrowia „wieszając” się na innym człowieku. A tak, nasza dyskusja oprócz narastającej wzajemnej złości i nieprzyjemnej atmosfery w salonie, nic nie wnosiła. Wyszłam. Zanim przegryzłam „pani służbie zdrowia” tętnicę szyjną.

Skąd w ludziach tyle niezrozumienia, głupoty, braku empatii? Za to jest agresja, nienawiść do innych… Wcale nie trzeba słuchać wiadomości w tv, by nie ziejąc nienawiścią nie móc nadziwić się zachowaniu ludzi. Mam dość takich sytuacji, takich ludzi, wszechogarniającej ignorancji, nie liczenia się z innymi…

Gdzie są ci wszyscy starsi, pogodni ludzie, których da się lubić i z automatu szanować? Którzy mogą być dla młodszych pokoleń przykładem? Gdzie jest jakaś normalność, w której człowiek człowiekowi człowiekiem?

Bo w moim odczuciu szacunek nie jest nam dany razem z peselem z cyframi z połowy ubiegłego stulecia, czy jakimkolwiek innym. Na szacunek innych osób pracujemy każdego dnia z osobna, w którym otwieramy rano oczy. I to nie wykrzykując o tym drugiemu człowiekowi w twarz, ale naszym postępowaniem wobec innego człowieka.

A może można być po. prostu dobrym dla innych i dla siebie? Może można spróbować nie przekraczać granicy osobistej drugiego człowieka?

Wydaje mi się, że jeśli człowiek w życiu się spełnia, tzn. ma pasje, żyje przez siebie rozumianą pełnią życia, gromadzi dzięki temu wiele dobrych doświadczeń, na starsze lata wspomnień, które częściej wywołują uśmiech niż mars na czole, to nie kapie jadem i nie zionie goryczą.

Może warto zatem zainwestować w samorozwój, w robienie czegoś dla siebie (byle nie kosztem innych), by żyć nie podglądając innych i nie zazdroszcząc niczego nikomu, bo ma się wszystko czego potrzeba 🙂

Sweter gołębiej szarości i komiksowa nerka – MUUkreacje pl.

Dla zainteresowanych rozkoloryzowaniem życia począwszy od ubioru, proponuję zajrzeć do MUU…, skorzystać z oferty i różnych rabatów. Dla moich czytelniczek nadal działa kod rabatowy: ambasadorka.LBA

Zdjęcia – by M.